Święta zbliżają się wielkimi krokami…
U nas przygotowania trwają już od jakiegoś czasu (postanowiłam w tym roku nie robić wszystkiego w ostatniej chwili i wygląda na to, że plan się uda). Barszcz dawno zakiszony, śledzie się marynują, wczoraj mieliśmy w domu fabrykę uszek i pierogów (przy okazji odbyła się zabawa ciastem pierogowym jako masą do lepienia), a kilka dni wcześniej piekłam z dziećmi pierniczki. Nie było u nas Bożego Narodzenia bez tych pysznych ciasteczek, jednak w tym roku po raz pierwszy zabraliśmy się za ich lukrowanie.
Z zasady nie publikuję na blogu wpisów o gotowaniu. Tym razem zrobię jednak wyjątek, bo to ozdabianie pierniczków było bardzo kolorową, raczej plastyczną niż kulinarną zabawą. Marysia nawet wprost mówiła: „Mamo, podaj mi teraz niebieską/różową farbkę (sic!), pomaluję choinkę”! Wszystkie dzieci były pochłonięte tym zajęciem bez reszty.
Pierniczki upiekliśmy według przepisu mojej Babci. To u Niej zawsze pojawiały się one na świątecznym stole, wyłącznie w wersji bez lukru. U mnie w domu nie było takiej tradycji. Ja przejęłam ją od Babci i co roku piekę z dziećmi te typowo bożonarodzeniowe ciasteczka. Przepis na nie znajdziecie poniżej.
SKŁADNIKI
Ciasto:
- 500-700 g mąki pszennej,
- 1 szklanka cukru,
- ok. 150 g miodu (naturalnego lub sztucznego),
- 2 jajka,
- 1.5 łyżeczki sody oczyszczonej,
- 1 saszetka przyprawy do piernika.
Lukier:
- 1 białko jajka,
- 1-1.5 szklanki cukru pudru,
- naturalne barwniki lub barwniki spożywcze w proszku/żelu.
Dodatkowo:
- sitko do przesiania mąki i cukru pudru,
- wałek do ciasta,
- foremki do ciastek (najlepiej w świątecznych kształtach)
- stolnica lub jakaś mata do wałkowania ciasta – jeśli nie macie w kuchni powierzchni, na której możecie bezpośrednio położyć ciasto,
- łyżeczki do herbaty/kawy oraz patyczki szaszłykowe/wykałaczki,
- opcjonalnie: posypka do dekorowania ciasteczek w wybranym kształcie (my użyliśmy maleńkich pastelowych perełek).
JAK ZROBIĆ PIERNICZKI
W garnku rozpuścić cukier, dodać miód i przyprawę do piernika, zagotować, cały czas mieszając, po czym odstawić do podstygnięcia.
Do stygnącej masy dodać jajka, sodę (rozpuszczoną w minimalnej ilości wody) i wymieszać. Ważne, by masa była lekko przestudzona, gdyż w zbyt gorącej jajka od razu się zetną. Dlatego też zaraz po dodaniu jajek do masy należy wszystko wymieszać szybkim, zdecydowanym ruchem.
Dodać przesianą mąkę (500 g) i porządnie zagnieść ciasto. Na początku będzie ono bardzo klejące. Po dobrej chwili wygniatania powinno przestać się tak okropnie kleić, choć lepkie będzie zawsze. Ciasto wygniatać należy do momentu, aż będzie jednolite i będzie dało się zagnieść w kulkę. Jeśli będzie zbyt rzadkie, dodać więcej mąki. To, czy potrzebne będzie tylko 500 g mąki czy też więcej (nawet 700 g), zależy od wielkości użytych jajek.
Gotowe ciasto podzielić na mniejsze części (najlepiej 4). Rozwałkować na grubość ok. 2-3 mm, podsypując lekko mąką.
Za pomocą foremek do ciastek wyciąć pierniczki, ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w temperaturze 180°C przez ok. 5-10 minut.
Po wyjęciu z piekarnika pierniczki muszą trochę wystygnąć (lekko stwardnieć), potem można je wyłożyć na talerz. Po całkowitym wystygnięciu nadają się do lukrowania. Nasze po upieczeniu czekały na lukrowanie dwa dni, ułożone w dużej metalowej misce.
Ponieważ moja Babcia nigdy nie lukrowała pierniczków, musiałam poszukać odpowiedniego przepisu na dobrze zasychający lukier (przepis, jaki znam, jest na ten drugi rodzaj lukru, na taki raczej klejący i nie zastygający). Szperałam po Internecie w poszukiwaniu receptury, która nie zawierałaby surowego białka. Okazało się jednak, że wszystkie przepisy na lukier do pierniczków sprowadzają się do jednego, opartego właśnie na białku jajka i cukrze pudrze.
JAK ZROBIĆ LUKIER
Do lukru trzeba użyć surowego jajka. W związku z tym przede wszystkim należy je najpierw bardzo porządnie umyć płynem do naczyń pod jak najcieplejszą wodą, sparzyć skorupkę wrzątkiem, a potem osuszyć. Sama nie jestem zwolenniczką używania w kuchni surowych jajek, jednak tym razem nie bardzo miałam inne wyjście. Chcieliśmy zrobić własny lukier, a nie znalazłam przepisu nie zawierającego białka. Jeśli boicie się używać surowych jajek, skorzystajcie z gotowego lukru dostępnego w sklepach spożywczych.
Jak już jajko będzie przygotowane do użycia, trzeba oddzielić białko od żółtka. Potem białko należy ubić na pianę (można mikserem; u nas Zosia ubijała ręczną trzepaczką), w trakcie dodając przesiany cukier puder. Na początek wystarczy jedna szklanka. Jeśli lukier okaże się za rzadki, trzeba dosypać jeszcze trochę cukru, uważając, by nie zagęścić lukru za bardzo. Ostatecznie lukier powinien być gładki, bez grudek, gęsty na tyle, by mógł powoli spływać z łyżeczki.
Taka porcja lukru wystarcza na ozdobienie 40-50 pierniczków, jeśli większość z nich w całości pokrywa się warstwą lukru. Jeśli dodaje się go niewiele (w przypadku rysowania lukrem na ciasteczkach), na pewno wystarczy na zdecydowanie większą liczbę pierniczków. Moje dzieci nie żałowały lukru, a dały radę ozdobić nim aż 45 pierniczków.
Lukier można zostawić w oryginalnym kolorze. Dla urozmaicenia można go też zabarwić, co oczywiście zrobiliśmy. Optymalnie byłoby zrobić to naturalnymi barwnikami, jak na przykład sok z buraka. Ponieważ jednak nie przygotowałam ich wcześniej, skorzystaliśmy z barwników spożywczych w proszku. W kuchni nigdy ich nie używam, kupiłam je dawno temu w dość niekonwencjonalnym celu (robiliśmy z nich świetne akwarele w płynie!). Tym razem przydały się jednak w kuchni.
Podstawową (białą) wersję lukru rozdzieliliśmy do trzech małych miseczek. Do dwóch dodaliśmy barwniki spożywcze – wedle tego, co ustaliły dzieci. Zarządziły, że zrobimy trzy kolory lukru: biały, różowy i niebieski. Zamiar był taki, że będą to raczej delikatne, pastelowe odcienie. Jednak mój zupełny brak doświadczenia z barwnikami spożywczymi w kuchni sprawił, że uzyskaliśmy całkiem konkretne kolory! A wydawało mi się, że dodaję naprawdę minimalną ilość kolorowego proszku… Jeśli więc będziecie korzystać z podobnych barwników – uważajcie! Wystarczy zaledwie kilka „ziarenek”, by zabarwić jedną porcję lukru. Jeśli chcecie uzyskać ciemniejszy kolor, zawsze lepiej dodać później ciut więcej barwnika, niż zastanawiać się, jak uratować za ciemny już lukier.
Po dokładnym wymieszaniu białego lukru z barwnikami przystąpiliśmy do dekorowania pierniczków.
Lukier nakładaliśmy na pierniczki na dwa sposoby.
Na większe powierzchnie najpierw łyżeczką nakładaliśmy małą porcję lukru, po czym rozprowadzaliśmy go za pomocą patyczka do szaszłyków. Na taki podkład już patyczkiem dodawaliśmy szczegóły – lukier nabrany na patyczek skapuje z niego lub spływa cienką stróżką, dzięki czemu można uzyskać kropki i linie. Tak samo robiliśmy wszystkie detale na pierniczkach bez lukrowego podkładu.
Marysia po prostu mazała po pierniczkach zamoczonym w lukrze patyczkiem jak pędzlem.Pierniczki mieliśmy dekorować samym lukrem, ale Zosia wygrzebała ze spiżarni nie użyte w zeszłym roku perełki cukrowe do dekorowania ciast. W związku z tym je także włączyliśmy do naszego lukrowego zestawu do ozdabiania.
Dzieciom tak bardzo spodobało się lukrowanie pierniczków, że chciały, bym dorobiła jeszcze jedną porcję lukru. Pewnie bym ją zrobiła, gdyby nie to, iż same stwierdziły, że pierniczki bez lukru są jednak smaczniejsze (nie są przyzwyczajeni do cukru)…! Zatem dalsze pierniczkowe kolorowanie zostawiamy na kolejne Boże Narodzenie.
A Wy już upiekliście w tym roku świąteczne pierniczki? Lukrowaliście je?