Ostatnio dzieci nazbierały w ogrodzie sporo patyków, głownie dużych i pokręconych. Ponieważ ich kształty były bardzo ciekawe, zaczęliśmy dopatrywać się w nich przeróżnych stworów. Po zabawie w wymyślanie, co który patyk przypomina, postanowiliśmy je ożywić… Co, jak mi się zdaje, całkiem nieźle nam wyszło!
Przygotowaliśmy:
- patyki
- farby plakatowe
J ostrugał kilka patyków z kory. Nie dlatego, że było to konieczne. Po prostu tak sobie wymyślił i to zrobił. Zaabsorbowało go to zresztą ogromnie. Strugał bardzo dokładnie i w wielkim skupieniu (dla wyjaśnienia: tak, J dostał do ręki nóż – stary, kiedyś z ząbkami, teraz już ich pozbawiony, więc właściwie całkiem tępy; poza tym nie zostawiłam J bez nadzoru, cały czas byłam tuż obok!).
Później nie pozostało już nic innego, jak zabrać się za malowanie…
Poniżej – Z przy pracy…
…a tutaj efekt końcowy:
Jeszcze jeden zwierzak Z, tym razem bardziej fantazyjny – w różowe ciapki, z żółtym pyskiem i niebieskimi oczami:
Tutaj pomalowany patyk K…
…a na koniec mój (tak, malowałam razem z dziećmi!).
Temu dorobiliśmy jeszcze czerwony język (skrawek kartki z bloku technicznego pomalowany czerwonym pisakiem i wetknięty w pęknięcie, które było w patyku).
Uwagi:
- my do malowania użyliśmy farb plakatowych, ale na pewno świetnie nadadzą się tu też akryle; jeśli pomalowane patyki mają później służyć jeszcze do zabawy, to myślę, że lepiej jest je pomalować farbami akrylowymi, które są trwalsze od plakatówek;
- malować można zarówno po patykach z korą, jak i bez niej; różnica przy malowaniu jest niewielka, a polega na tym, że na ostrugane patyki nieco trudniej jest nakładać farbę (patyk jest gładszy, przez co gorzej łapie farbę);
- do malowania nadają się oczywiście patyki każdej wielkości;
- malowanie patyków to zajęcie na każdą porę roku, zawsze przecież można pozbierać jakieś gałązki, a malować można je w domu (a nie na zewnątrz, jak to robiliśmy my).