Kreda to super materiał do rysowania, a lato to idealna pora na zabawy nią. O dziwo, wcale nie widuję zbyt wielu dzieci rysujących po parkowych alejkach… Jeżeli się takie znajdą, są to przeważnie najmłodsze maluchy, które rysują wspólnie z mamą. Ewentualnie zdarza się, że starsze dzieciaki narysują siatkę do gry w klasy. I tyle. Nie zauważyłam, by kreda miała szczególne wzięcie poza szkolnymi salami czy tablicami znajdującymi się np. w bibliotekach bądź u niektórych w domu. A przecież tak fajnie można się przy jej pomocy bawić!
Naszą zabawę zainicjowała któregoś dnia ośmioletnia wtedy Zosia. Nic to nowatorskiego, ale ponieważ nie widziałam nigdy dzieci bawiących się w ten sposób, to podrzucam Wam pomysł.
Był piękny, słoneczny czerwcowy poranek. Jeszcze przed śniadaniem wyszliśmy na chwilę na taras powdychać pachnące ogrodowe powietrze. Ponieważ świeciło mocne słońce, rzucaliśmy bardzo wyraźne cienie. Najwidoczniej zainspirowały one Zosię, bo pobiegła po kredę i zaczęła je obrysowywać.
Zaczęła ode mnie i kilkumiesięcznej Marysi, którą trzymałam na rękach, i która z wielkim zainteresowaniem przyglądała się, jak jej siostra wyczarowuje nasze postacie.
Najlepsza jest ta rozczochrana czupryna, którą mi narysowała Zosia (cóż, przyznaję, nie byłam uczesana)!
Potem zabrała się za obrysowywanie własnego cienia! Największym wyzwaniem było obrysowanie ciągle uciekającej głowy… Nie było to wcale takie łatwe, ale dzięki temu zabawa stała się jeszcze atrakcyjniejsza!Z obrysowaniem dłoni nie było już tyle problemu.
Później do zabawy dołączył Kuba. W pewnym momencie usłyszałam, jak Zosia wydaje mu polecenie: „Zrób LEGO”. Nie bardzo rozumiałam, o co w ogóle może jej chodzić, dopóki nie zobaczyłam, jak Kuba (który dobrze wiedział, co ma zrobić) ustawił swój cień… I wszystko jasne! Uwielbiam takie kreatywne zaskoczenia! Jak widzicie, cienie nie muszą być tylko drętwo stojącą postacią – wszystko zależy od inwencji obrysowywanej (lub, jak w naszym przypadku, obrysowującej) osoby!Jacek pozazdrościł Kubie, więc i jego cień Zosia obrysowała. Chyba też chciał być ludzikiem LEGO, co widać po cieniu lewej ręki…
Później Zosia zaczęła jeszcze wypełniać obrysowane postacie detalami.
Zdążyła dokończyć tylko ludzika LEGO, na inne postacie niestety nie starczyło już czasu. Na tarasie zaczęło robić się tak gorąco, że musieliśmy uciekać do cienia i na tym zabawa się skończyła.
Tak czy inaczej, te 15 minut zupełnie spontanicznego porannego rysowania naładowały nas wszystkich bardzo pozytywną energią na resztę dnia!