Znowu mamy szczęście spędzać wakacje nad naszym kochanym Bałtykiem!
Przy kapryśnej tego lata pogodzie wyprawa na plażę całą naszą gromadką jest pewnym wyzwaniem, ale dzielnie je podejmujemy i spędzamy nad brzegiem morza tyle czasu, ile tylko się da. Ponieważ nikt z nas leżenia plackiem nie lubi, wymyślamy przeróżne rzeczy, by ciekawie spędzić czas. Kiedyś bawiliśmy się na piasku w kółko-krzyżyk. Tym razem zrobiliśmy coś na znacznie większą skalę: z wyrzuconej przez morze trawy stworzyliśmy mandalę. Powstał całkiem fajny przykład land artu!
Ze sporego odcinka plaży chłopcy pozbierali leżącą na brzegu trawę morską. Duuuużo trawy!
Zaczęliśmy tworzyć naszą mandalę.
Po wygładzeniu niewielkiej powierzchni piasku układaliśmy na nim trochę trawy…
…powoli rozszerzając mandalę.
Wzór nie był zaplanowany, tworzyliśmy go spontanicznie.
Samo układanie trawy na piasku nie wystarczało. Była zbyt lekka i porywał ją wiatr.
Dlatego po położeniu paska trawy obsypywaliśmy go z obu stron piaskiem, umacniając w ten sposób mandalę.
Wygładzenie piasku od razu na całej powierzchni, którą miała zająć mandala, nie miało sensu. Zdeptalibyśmy go przy układaniu kolejnych wzorów. Poza tym nie wiedzieliśmy tak naprawdę, jak dużą mandalę uda się nam ułożyć. Dlatego dopiero po zrobieniu każdego następnego okręgu wygładzaliśmy piasek wokół niego, przygotowując powierzchnię na dalsze działania.
Ostatecznie udało się nam zrobić mandalę o średnicy 5 dużych kroków osoby dorosłej i obwodzie 17 takich kroków. Z pewnością jeszcze byśmy ją powiększyli, gdyby nie wygoniła nas z plaży burza!
Tak czy inaczej – bawiliśmy się świetnie!
Wspólne tworzenie mandali było przy okazji bardzo dobrym powodem do tego, by opowiedzieć dzieciom co nieco o sztuce ziemi – co też zrobiłam.
Poza tym miło było, gdy ludzie przechodzący plażą zatrzymywali się popatrzeć, co robimy i wyrażali swoje uznanie. Jedna pani z pieskiem przyszła specjalnie do nas; chciała sprawdzić, co nas tak bardzo pochłonęło (musiała obserwować nas wcześniej przez dłuższą chwilę) – bo robiliśmy tę mandalę i robiliśmy (nie wiem, ile nam to zajęło, zupełnie straciłam poczucie czasu, całkowicie wciągnięta przez mandalę)…
Mała M też miała swój udział we wspólnej zabawie.
Tak nasza mandala wyglądała na drugi dzień – zdjęcie zostało zrobione ze skarpy przy lesie. Idealna byłaby fotografia z lotu ptaka, obejmująca skraj lasu, plażę z mandalą i morze… Niestety nie miałam możliwości, by taką wykonać.
***
To natomiast jest mandala, którą zrobiliśmy dzień wcześniej. Jest trochę mniejsza i zdecydowanie prostsza od tej, którą pokazałam wyżej. Powstała w ramach eksperymentu, czy pomysł na mandalę z trawy morskiej ma w ogóle szansę na powodzenie. Jak się okazało – ma!